sobota, 27 sierpnia 2016

Kirgistan, kobiety i burki [Franek]

Zachodni w Biszkeku
Popołudnie w Biszkejskim (takim z Biszkeku) M4. Za oknem podwórko, prawie takie samo jak na Korotyńskiego, gdzie mieszkaliśmy do 1992. Prawie, bo jednak dużo więcej drzew. Starsze dzieci grają w piłę, inne siedzą w piaskownicy czy na huśtawkach. Rodzice nie stoją nad nimi bez przerwy, ewentualnie pojawiają się żeby wytrzepać dywan, albo powiesić pranie w osiedlowej suszarni. Na świeżym powietrzu rzecz jasna. 
Klatka trochę śmierdzi, a mieszkanie jest dosyć proste, czyli prawdziwy powrót do przeszłości. Przyjechaliśmy do Kirgistanu żeby podziwiać przyrodę, chodzić po górach i spać pod namiotem. Na początek jednak, to mieszkanie jest naszym małym rajem, miękkim lądowaniem w zupełnie obcym kraju. 



Mieszkanie udostępniła nam Zhyldyz (czyt. Dżyldys), która jest niesamowita. Ma 19 lat, zna 6 języków, a polskiego nauczyła się w pół roku na studiach w Poznaniu. Wiem, że nauczyła się dobrze, bo rozmawiamy po polsku. Jest utalentowana, ambitna i z taką buntowniczą duszą. No ale o niej napisze Misia. 

Osiedle niedaleko liceum Zhyldys, byliśmy na zjeździe absolwentów

Zwiedzanie Kirgistanu zaczynamy więc od spacerów z Zdyldyz po stolicy, czyli właśnie Biszkeku. To milionowe miasto w 6-milionowym kraju, byłej Socjalistycznej Republice Radzieckiej. Ten kraj jest naprawdę biedny, nie miał Unii Europejskiej w okolicy, a relacje z dużymi braćmi (Rosja, Turcja, Chiny i Kazachstan) są dosyć trudne. Jest biedniejszy od Gwatemali, w której nie tak dawno byliśmy. Zarazem, ową Gwatemalę przewyższa pod wieloma względami. Ruch drogowy wydaje się podobnie chaotyczny, a samochody podobnie stare. Ale już poziom edukacji i opieki zdrowotnej są, z tego co czytamy i obserwujemy, znacznie wyższe. No a żeby ktoś Cię napadał, gwałcił czy do Ciebie strzelał to już w ogóle nie mieści się w głowie. Z pominięciem porwań panien na żony, ale o tym za chwilę.
Mężczyźni, kobiety i młodzież jeżdżą autostopami, ludzie wydają się pomocni i otwarci, po zmroku nie strasznie chodzić po ulicach, nawet z aparatem.
Kiedy pytamy Zhyldyz, co jej zdaniem jest największym problemem Kirgistanu, mówi dość szybko i pewnie, że uprzedmiotowienie i marginalizacja kobiet. To, że mężczyźni i ogólniej, państwo, traktują je jako obywatelki drugiej kategorii. To nawiązanie do przeżywającego obecnie renesans, porywanie kobiet, ale oczywiście nie tylko. W porywaniu chodzi z grubsza o to, że jak komuś się jakaś młoda dziewczyna podoba, to może ją sobie porwać, tak z ulicy, i wtedy ona powinna za niego wyjść. Niby nie musi tak do końca, ale to będzie bardzo źle widziane. Niby też jest to nielegalne od 1991, ale kara to równowartość jednej owcy czy kozy. Kiedyś porywanie było rozwiązaniem typowego problemu „rodzina nie zgadza się na ślub”, ale z czasem coś poszło zdecydowanie nie tak… 
Kirgistan to muzułmański kraj, ale porywanie z islamem nie ma akurat wiele wspólnego. To tradycja Kirgizów, nomadów. W ogóle Islam tutaj jest ciekawy. Niektóre dziewczyny chodzą w chustach, ale inne w szortach czy dość krótkich sukienkach. W sklepach jest alkohol, chodzi się na dyskoteki itp. 

zupełnie jak u nas
Uprzedmiotowienie kobiet, o którym mówi Zhyldyz, z pewnością jest połączone z Islamem, ale nie tyle z tym co jest w Koranie napisane, lecz bardziej z tymi, którzy go interpretują i chcieliby radykalizacji religijnej. Bo nie jest też tak, że Zdyldyz czy te inne dziewczyny co chodzą bez burek są niewierzące. W sumie to co widzimy bardzo przypomina religijność moich znajomych z Warszawy. Gwiazdka i Wielkanoc ok, ale żeby co niedziela w kościele to raczej bez przesady. 
Rozmawiamy o religii i kulturze w bardzo przyjemnej kawiarence. Mówię, że u nas w tej chwili Islam kojarzy się coraz gorzej. Mimo, że jako kraj nie mamy z nim wiele wspólnego, Islam i terroryzm, zacofanie, upadek cywilizacyjny są niemalże synonimami. 
No tak, ale też po części temu miksowi religijno-kulturowemu i komunistycznej przeszłości Kirgistan zawdzięcza to, że jest bezpiecznie, że jednak sporo ludzi, zwłaszcza nastolatków, tego alkoholu nie pije wcale albo przynajmniej pije mało. Że wciąż powszechne jest pomaganie sobie, podwożenie, ogólnie bycie dla siebie życzliwym. Że jest dosyć bezpiecznie, zwłaszcza jeśli porównamy ten kraj do innych podobnie biednych, w których nie było komunizmu i islamu. Dzieci chodzę po ulicy uśmiechnięte, ludzie w parku się przytulają, a wakacje kończą się za 5 dni. Też nie żeby tu był jakiś raj na ziemi, ale jednak różnice między Biszkekiem a Gwatemala City są porażające, choć porównując jedno i drugie do Warszawy, oba wypadają blado. Czyli znowu, zamiast czarnobiałego, świat w odcieniach szarości.



Trochę mi głupio, ale opowiadam Zhyldyz o kazaniu, które ksiądz w kościele „na górce”, w Dolince Służewieckiej w Warszawie wygłosił na ślubie, na którym byłem świadkiem. Do pana młodego mówił, że generalnie będzie teraz królem życia. Do panny młodej, że chociaż stoi teraz tu przed nim piękna i młoda, to już niedługo będzie brzydka i pomarszczona, a jej rolą będzie stać przy mężu, opiekować się jego dziećmi, wspierać go i wywiązywać się z obowiązków małżeńskich. Dla Zdyldyz takie podejście wydało się bardzo znajome, choć przecież nie z kościoła. Na górce byliśmy jeszcze na dwóch ślubach i za każdym razem kazanie było podobne. Już tam nie chodzimy. Czego nie powiedziałem, bo było mi głupio, to o ustawie które da facto zabrania badań prenatalnych i, mówiąc ogólnie, zwalnia medycynę z dbania o ciężarną matkę, a powierza jej los Bogu. Dla mnie ta ustawa, porwania panien młodych czy burka są podobnymi objawami zacofania cywilizacyjnego i jednocześnie uprzedmiotowienia kobiet. Ba, burka na tym tle wydaje się najbardziej niewinna. 
Polaków straszy się teraz na potęgę Muzułmanami  Widzę to po moich kolegach i rodzinie. Straszy się Islamem, ale przy okazji dokonuje tysiąca uproszczeń, wszystkich wkłada się do jednego, radykalnego worka. W Polsce nie mamy z muzułmanami praktycznie żadnego bezpośredniego kontaktu. Natomiast lęk przed nimi jest pożywką która karmi ten najgorszy, radykalny katolicki kościół. A radykałów nie lubię i boję się jednakowo - czy będą muzułmanami, katolikami czy buddystami. Każda idea wyznawana bezwzględnie, bez zadawania pytań, myślenie dogmatyczne, to wszystko prowadzi do fatalnych końców, niezależnie pod jaką banderą jest głoszone. Lęk przed obcymi jest czymś naturalnym, ale doświadczenie uczy mnie, że trzeba z nim walczyć. Każdy jeden człowiek z osobna, w samym sobie. Zresztą o tym pisał wielokrotnie Kapuściński, znacznie lepiej ode mnie. 
Zamknięcie się na innych i strach prowadzą też do dużo gorszego życia, nie tylko dla tego, który się boi, ale też dla jego dzieci, krewnych, przyjaciół. Z drugiej strony, gdzieś jest ta granica tolerancji i tu chyba się moja opinia nie spodoba kilkorgu z moich przyjaciół. 

Niewyspana czwórka, czyli my z najlepszymi gospodarzami w Paryżu - Lili i Jankiem
Niedawno przez internet przetoczyły się obrazy jak francuscy policjanc każą rozebrać się jednej plażowiczce z burkini (czyli takiej burki do kąpieli). W filmie AJ+ ta kobieta opowiada później, że czuje się pokrzywdzona, że burka to jej wybór i że dla niej to łamanie praw człowieka. Wtóruje jej wielu komentatorów. Ja jednak jestem po stronie francuskiego rządu. Mandat za nielegalne burkini jest praktycznie żaden (€43). Nikt jej na siłę nie rozbierał, mogła opuścić plażę, więc nie było tu scen, jak trzech silnych policjantów rozrywa ubrania niewinnej kobiety. Wreszcie, najważniejszy argument. Ta kobieta mówi, że burka i w konsekwencji burkini, to jej własny wybór, ze nikt jej nie zmusza, i że zmuszana czuje się dopiero do chodzenia na modłę europejską. Dla socjologa czy psychologa oczywista jest nieostrość stwierdzenia „to moja decyzja, moja wola”. Ty ją podjąłeś i nikt cię fizycznie do takiej decyzji nie zmuszał, jednak wpłynęły na nią takie czynnika jak twoje wychowanie, otoczenie, twoi bliscy. Druga strona medalu jest taka, że jeśli córki tej pani też będą chodziły w burkach w dorosłym życiu, to nie zostaną, ani we Francji, ani raczej gdziekolwiek, kierownikami firm, uznanymi lekarkami, słynnymi dziennikarkami, naukowcami. Ta burka niejako zagwarantuje, że będą zależne od swoich mężów i że zawodowo będą mogły wieść co najwyżej bardzo skromne życie gdzieś w naturalnie powstałym getcie. Walka z burką (i burkini) to walka ze wszystkim co symbolizuje, czyli również, moim zdaniem, właśnie walka o równouprawnienie kobiet. 
Francuski rząd, poprzez ten przepis, nie chce przecież naoglądać się dekoltów muzułmańskich mężatek, tylko próbuje bronić świeckości państwa i, paradoksalnie, równouprawnienia kobiet. Muzułmanie aktywnie współtworzą francuską kulturę przez powiedzmy, ostatnie 100 lat, ale Francja jest sporo starsza i myślę, że jednak wciąż są trochę gośćmi w tym kraju. Że wybrali go, bo żyje się w nim lepiej, a skoro żyje się w nim lepiej, to może warto się dostosowywać do lokalnych pomysłów na życie. Oczywiście, bardzo śliską ścieżką jest sytuacja, w której państwo ma wiedzieć lepiej co dla obywatela lepsze niż sam obywatel. Śliską, ale jednak praktykowaną, wystarczy pomyśleć o dzieciach odbieranych z patologicznych rodzin. Dzieciach, które przecież z reguły chcą jednak zostać z mamą czy tatą, niezależnie od tego jacy oni są. To że mama nosi burkę czyni noszenie burki przez jej córki znacznie bardziej prawdopodobnym. Mama może nie widzieć związku, ale jednak jest spora szansa, że broniąc burki skazuje swoje córki na życie obywatela drugiej kategorii, we Francji czy w którymkolwiek innym zachodnim kraju.

Nie bójcie się muzułmanów. To normalni ludzie, którzy po prostu urodzili się w innym kraju, w którym wyznaje się inną religię. Kim trzeba by być, żeby urodzić się w muzułmańskiej rodzinie w Iraku i zostać Katolikiem albo ateistą? Traktowanie tych ludzi z wyższością jest pożywką dla ichniejszych radykałów, tak jak straszenie przed nimi jest pożywką dla naszych, zachodnich radykałów w rodzaju o. Rydzyka. A to już było, wiele razy. Historia lubi się powtarzać.


ps. Następne wpisy będą już z trekkingów, jezior i ogólnie milszych rzeczy. Już jestesmy w Karakol, skąd chodzi się w góry.
ps.2 Zaglądajcie na Facebooka Wielka Wycieczka, tam jesteśmy jednak pilniejszymi bloggerami.


2 komentarze: