poniedziałek, 4 września 2017

Wielka Wycieczka będzie jeszcze większa [część 2 - "krew, serce i czas" / Misia]

Kiedy dowiedziałam się, że powodem mojego złego samopoczucia jest zapłodnienie poczułam się lepiej. Złe symptomy w zasadzie minęły! Byłam bardzo podekscytowana, ale bałam się myśleć, że to ciąża, bo podobno na tym etapie zdarza się, że traci się zarodek i nie ma patologii w takim zdarzeniu. To dlatego przez 12 tygodni przybiera się minę pokerzysty i nie mówi się wszystkim o tym, że będzie się miało dziecko i że z partnerem planujecie je nazwać THOR! Zapisałam się na pierwsze potwierdzające "potwierdzone info" USG do super polecanej pani ginekolog. Kilka dni później w sobotę wieczorem, kiedy Franek był na wyjazdowym zleceniu, ku swej rozpaczy odkryłam w majtkach krew. To nadszedł ten "okres" na, który chwilę temu tak czekałam.

To ja zanim zaszłam w ciążę. Ubrana na czarno, w domu, w pracy i w deszczu na ulicy stoję, idę i krzyczę w obronie praw kobiet, które nie chcą być w ciąży. Z dzieckiem na ręku jeszcze mocniej będę stała przy tym stanowisku.