sobota, 27 sierpnia 2016

Kirgistan, kobiety i burki [Franek]

Zachodni w Biszkeku
Popołudnie w Biszkejskim (takim z Biszkeku) M4. Za oknem podwórko, prawie takie samo jak na Korotyńskiego, gdzie mieszkaliśmy do 1992. Prawie, bo jednak dużo więcej drzew. Starsze dzieci grają w piłę, inne siedzą w piaskownicy czy na huśtawkach. Rodzice nie stoją nad nimi bez przerwy, ewentualnie pojawiają się żeby wytrzepać dywan, albo powiesić pranie w osiedlowej suszarni. Na świeżym powietrzu rzecz jasna. 
Klatka trochę śmierdzi, a mieszkanie jest dosyć proste, czyli prawdziwy powrót do przeszłości. Przyjechaliśmy do Kirgistanu żeby podziwiać przyrodę, chodzić po górach i spać pod namiotem. Na początek jednak, to mieszkanie jest naszym małym rajem, miękkim lądowaniem w zupełnie obcym kraju.