sobota, 3 października 2020

O Momo! [Misia]

Kiedy w 2015 spakowaliśmy warszawskie życie w pudła i wyjechaliśmy na trzy miesiące do Ameryki Centralnej to gdzieś między domami i paczkami zaginął mój ukochany miś Stasiek. Do dziś czuję gulę w gardle jak pomyślę, że już nigdy nie przytulę jego płaskiego łebka i nie spojrzę w zezowate plastykowe oczy. Niedługo po powrocie z wyprawy do Warszawy Franek napisał mi w smsie, że ma dla mnie niespodziankę. Kiedy wróciłam do mieszkania okazał się, że na naszej kanapie siedzi rozczochrany orangutanek. Siedzi, uśmiecha się i śmierdzi specyficznym zapaszkiem, który znają wszyscy, którzy robili kiedyś zakupy w lumpeksie. Żaden pluszowy przyjaciel nigdy nie zastąpi mi Staśka Ćwiartki (bo takie było według 3-letniej mnie jego pełne imię i nazwisko), ale ruda małpka znalazł swoje własne, ciepłe miejsce w moim sercu.