Prawdopodobnie znacie już wersję Franka i wiecie, że umówiliśmy się na to by w pierwszych wpisach zamieścić refleksje na temat wycieczki, a darować sobie wycieczki osobiste. Jednak trochę prywaty przyda się by poznać kontekst naszych przyszłych przygód. Przyda się też fotka kota (a z pewnością nie zaszkodzi). Nie jest w tym miejscu zupełnie bez sensu, bo kot ze zdjęcia podobnie jak poniższy wpis są moje.
Misia o Franku
Franek
jest fajnym gościem - szalenie miłym, ale (bezwarunkowo) tylko dla nielicznych.
Poważne sprawy traktuje z należytą dozą uwagi, co sprawia że można się poczuć przy nim bezpiecznie, a to niezwykle cenna cecha instruktora nurkowania, narciarstwa, prowadzącego zajęcia na uniwersytecie, albo dajmy na to... narzeczonego. Dużo czyta, zwłaszcza papierowych i internetowych wydań gazet i pewnie dzięki temu sporo wie o świecie i bieżących wydarzeniach. Kiedy widzi wodę, nie może się powstrzymać i zaraz do niej włazi. Nie ważne czy jest to morze i środek lata, czy środek zamarzniętego jeziora. Nawet płytka rzeczka jest dobra, by zanurzyć w niej choć stopy, a jeszcze lepiej głowę. Istnienie dowolnej objętości zbiorników wodnych stanowi wystarczający powód by taszczyć ze sobą wszędzie nurkowe gadżety. Zamiłowanie do zanurzeń może mieć związek z tym, że często jest mu za gorąco, a bardzo rzadko za zimno. Jak wiadomo zimno jest zwykle zimą, a szczególnie w górach i to jest właśnie stan i miejsce, które odpowiadają mu najbardziej.
Poważne sprawy traktuje z należytą dozą uwagi, co sprawia że można się poczuć przy nim bezpiecznie, a to niezwykle cenna cecha instruktora nurkowania, narciarstwa, prowadzącego zajęcia na uniwersytecie, albo dajmy na to... narzeczonego. Dużo czyta, zwłaszcza papierowych i internetowych wydań gazet i pewnie dzięki temu sporo wie o świecie i bieżących wydarzeniach. Kiedy widzi wodę, nie może się powstrzymać i zaraz do niej włazi. Nie ważne czy jest to morze i środek lata, czy środek zamarzniętego jeziora. Nawet płytka rzeczka jest dobra, by zanurzyć w niej choć stopy, a jeszcze lepiej głowę. Istnienie dowolnej objętości zbiorników wodnych stanowi wystarczający powód by taszczyć ze sobą wszędzie nurkowe gadżety. Zamiłowanie do zanurzeń może mieć związek z tym, że często jest mu za gorąco, a bardzo rzadko za zimno. Jak wiadomo zimno jest zwykle zimą, a szczególnie w górach i to jest właśnie stan i miejsce, które odpowiadają mu najbardziej.
Franka interesują inni ludzie, ale w tak
przyzwoitym i niezobowiązującym stopniu, że z pewnością nikt nie mógłby mu
zarzucić bycia ciekawskim. Poza
tym ogólnie wyróżnia go talent społeczny, który przedstawię na przykładzie:
otóż Franek ma odwagę by zagadać do kogoś obcego, zarazem może nie odzywać się
do najlepszych ziomeczków, kiedy nie ma ochoty rozmawiać i potrafi to zrobić
grzecznie. Trochę jest romantyczny dlatego żałuje, że nie umie śpiewać, stąd
czasem głośno i z pasją recytuje jakiś absolutnie mi obcy wiersz (co nie
powinno nikogo dziwić, bo nie znam w zasadzie żadnego). Uwielbia kaszę
gryczaną, wędzonego łososia, pić rum, chodzić do kina, a zwłaszcza na filmy
si-fi. Wiecznie załatwia jakieś sprawy i cały czas martwi się, że jest leniwy.
To świetnie podpowiada jaki potrafi być wymagający i surowy wobec siebie...i
innych (taaaa czasem myślę, że zwłaszcza wobec mnie). Znamy się blisko (hi-hi)
ponad trzy lata, ale ciągle uczę się od niego nowych rzeczy, wciąż mnie
inspiruje i napędza do działania. Lubię Franka. Jak wspominałam wcześniej fajny
jest i miło mi myśleć, że trochę mój.
Misia o Misi
Michaliną
Borzymińską rocznik ‘87 jestem raczej w sytuacjach formalnych. Wierzę w nią jakby
istniała naprawdę, ale wiem że jej rola jest ściśle praktyczna i kiedy nie ma
potrzeby by przyszła na jakieś występy (realizacja projektu, rozmowa
z kontrahentami lub mechanikiem samochodowym) to na długie tygodnie znika
gdzieś i nie pamiętam o niej w ogóle. Zazwyczaj jestem Misią - trochę
nieogarem, trochę śmieszkiem. Franek napisał Wam, że chcę dla wszystkich dobrze
i to święta prawda. Sprawia mi ogromną radość sytuacja, w której czuję, że
mogłam przyczynić się do cudzego szczęścia. Nie wspomniał życzliwie, że pomimo
tej cechy jestem dosyć złośliwa i strasznie mnie śmieszy jak ktoś się „potknie“
(choć oczywiście z reguły życzę mu/jej i wszystkim innym ludziom jak najlepiej).
Po prostu niewiarygodnie mnie bawi szeroko rozumiane poczucie zażenowania. Dużo
i chętnie gotuję, bo naprawdę lubię jeść. Wieczorem zawsze cieszę się na myśl o
śniadaniu, w porze obiadu nie mogę się doczekać kolacji.
W czasie
studiów na ASP zapomniałam, że kiedyś lubiłam rysować, ale ostatnio mi się to
przypomniało i chyba będę sobie rysowała częściej. Jako nastolatka przeczytałam
książki Kapuścińskiego i zamarzyłam by pojechać do Ameryki Łacińskiej.
Z jakiegoś powodu nie do Afryki, albo Iranu, ciężko powiedzieć dlaczego, ale
tak jakoś wyszło i już zostało. Stąd najważniejsza moja wycieczka to ta do
Brazylii. Z kolei przywiezione z tej wyprawy wspomnienia pchnęły mnie
w kierunku studiów nad kulturami latynoamerykańskimi. Ostatnio chwilowo nasycona
lekturami i krótkimi wakacjami w Kolumbii zapragnęłam odmiany i odwiedzania
Kirgistanu, Mongolii lub Bhutanu. Na szczęście życie jest długie więc pewnie
jeszcze wszędzie tam zdążymy z Frankiem pojechać. W ogóle skoro już o tym mowa,
to lubię się przemieszczać. Ogromną radość sprawiają mi sporty, które się
z tym faktem łączą czyli: pływanie, bieganie, skitouring, jazda na rowerze
(kolejność nieprzypadkowa). Haczyk jest taki, że ten ruch musi wynikać
z siły moich mięśni, bo na dokładkę lubię walczyć i się ścigać, ale tylko
z sobą samą. Absolutnie brak we mnie zrozumienia dla potrzeby rywalizacji,
ale oczywiście nikomu tej pasji nie odmawiam. Mam dwa odrobinę obciachowe
marzenia. Pierwsze to żeby pływać z delfinami (Franek przebija mnie w
marzeniach wagowo, bo śni by pływać z wielorybami), a drugie to żeby
przytulić się z szympansem (ale tak szczerze). Franek mówi, że te marzenia
się spełnią i wierzę mu.
Misia o Pablu
Słabo znam
się z Pablem. To raczej druh Franka, ale mimo to darzymy się wzajemną
sympatią. Zanim Franek edytuje ten wpis powiem Wam, że Pablo wcale nie jest
misiem, tylko raczej kotem (?) ale to w ogóle w niczym nie przeszkadza, a prawdopodobnie nawet służy naszej relacji.
Misia o
blogu
Poza tym
postem od lat nie napisałam nic więcej niż smsy i równo sto stron pracy
magisterskiej o meksykańskiej kuchni. Sama nie wiem jak to będzie szło, ale
liczę że niesamowite przeżycia i być może (uporządkowany i konsekwentny) Franek
zmotywują mnie do literackiej pracy. Mam nadzieję, że na piśmie dojdziemy do
ciekawych przemyśleń, z których będziemy się mogli śmiać za parę lat i nie
wierzyć, że naprawdę to napisaliśmy i że ktoś to przeczytał i załamany nie
plasnął sobie dłonią w twarz tak, że aż został mu na czole czerwony ślad. Zobaczymy (będę przyglądać się Waszym
czołom). Wszystko wyjdzie w praniu, jeśli po założeniu podróżniczego bloga jednak
zostaniemy w domu...ale mam nadzieję, że jednak w podróżowaniu.
Misia pisze lepiej od Franka, który przecież nieźle pisze. Matko Boska. Będę Wam tu pisał prawdę. Nie mogę się doczekać tych wpisów.
OdpowiedzUsuńHaha Mateo, pamiętam o pierwszej racie za ten komentarz ;) zrobię przelew na początku przyszłego miesiąca
UsuńJa będę czytać. Życzę wielu przygód i szympansów do tulenia :)
OdpowiedzUsuńPs ja mam podobne marzenie o pływaniu z delfinami. Trzymam za Ciebie i za Was kciuki żeby większość się spełniła.
Bardzo nam będzie miło :)! I kiedy będziesz czytała i kiedy skleimy piątkę z jakąś małpiatką. Oby i Tobie i mi się podelfiniło ;)!
UsuńJest moc. Ruszajcie, bo już nie mogę się doczakać :)
OdpowiedzUsuńTak jest!! :)
UsuńJesteście piękni! Do zobaczenia gdzies na trasie!
OdpowiedzUsuńDzięki Olu <3 wreszcie ruszamy w Twoje ślady! Do zobaczenia :) !!
UsuńCudownie się Was czyta! Trzymam kciuki za bloga, wycieczkę i za Was!
OdpowiedzUsuńDzięki Basiu! :) Będziemy się starali dopomóc szczęściu i te przytrzymane kciuki bardzo się przydadzą by skumulować odpowiednią pulę dobrej karmy ;)!
UsuńBardzo bardzo podoba mi się (Misię!) pomysł z podwójnym blogiem, czekam na kolejne odcinki...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dzięki Klima!
OdpowiedzUsuńSami liczymy na to, że będzie ciekawie ;)
Misia, szczere przytulenie szympansa - tego Ci życzę! jest w zasięgu rąk:)) I masy dobrych wrażeń z Wielkiej Wycieczki dla Was!
OdpowiedzUsuńDzięki Mery i oczywiście życzenia te odwzajemniam! :))
UsuńMoja koleżanka polubiła Was na Facebooku, a ona ma zaskakującego nosa do lubienia fajowych rzeczy (ach to się po prostu dobry gust nazywa!) i postanowiłam sprawdzić o co chodzi. Tak oto od ostatnich wpisów o Lwie przerzuciłam się na sam początek żeby zobaczyć, kim Wy w ogole jesteście i co to za "Wielka Wycieczka". Nadal nie wiem, co to, ale się pewnie dowiem jak poczytam więcej. Mam ogromna ochotę przeczytać wszystko, bo lekko się Was czyta - jak fajna książkę. Niemniej trzeba sobie dawkować, bo przy małym dziecku częstotliwości wpisów nikt nie przewidzi, a uczucie pochłonięcia w całości książki ze wszystkimi możliwymi sequelami i ta pustka, z którą się pozostaje po ostatniej stronie jest nie do zniesienia ;) Nie jesteśmy z mężem aż tak odważnymi czy usportowionymi obieżyświatami, ale ciągnie nas tu i tam. On rocznik '85 "trochę nieogar, trochę śmieszek", ale w gruncie rzeczy bardzo obrotny i dobry dla wszystkich człowiek, ja rocznik '87 "bezwarunkowo miła tylko dla nielicznych", niesamowicie zorganizowana i surowa w ocenianiu siebie i innych :) mam nadzieje, ze zrozumiecie dzięki tym słowom dlaczego tak fajnie mi się czyta to, co piszecie :):) piszcie i dzielcie się skoro przede wszystkim lubicie, a poza tym jest to najpiękniejsza pamiątka dla Was i dla potomstwa!!!!
OdpowiedzUsuńOjej dziękujemy Olu ! Co za serdeczny i grzejący serce komentarz! Ale nam miło :D ! Mamy nadzieję, że naszym pisarstwem i doświadczeniami zachęcimy Ciebie i Twojego męża do wycieczkowania. Dla nas "droga" to cel i sens wszystkiego co robimy, kiedy na chwilę musimy się zatrzymać. Paradoksalnie na pracującej wycieczce w Tatry z 2,5 miesięcznym Lewkiem napisałam najwięcej wpisów w historii tego bloga ;). Po latach przez które (z marnym skutkiem) Franek gonił mnie do pisania, sama poczułam, że czas skorzystać z tej terapeutycznej czynności i wylać swoje historyjki na klawiaturę. Więc może, może będziemy nieco regularniej dokarmiać ewentualny niedosyt naszych anegdot :). Ciepło pozdrawiam - Misia p.s. ciekawe jak to jest mieć nasze charakterki tylko rozmieścić je w parze na odwrót ;)
Usuń