środa, 10 czerwca 2015

Przedstawienie postaci (wersja Franka)


Postaci są dwie i, powiedzmy, pół.
Dwie mają głos, ale trzecia niejedno widziała, więc nie ma co jej lekceważyć.

Najpierw chcieliśmy, by jedno napisało o drugim, a drugie, naturalną koleją rzeczy, o pierwszym. Ale to groziło sytuacją, w której zostanie ujawnione, że ktoś (czysto hipotetycznie rzecz jasna) nie zmywa naczyń czy lubi leżeć na kanapie. Ostatecznie każdy napisał o sobie. I o tym drugim zresztą też.
Tutaj piszę ja, Franek, jak widzę siebie, Misię i pomysł tej opowieści. Opowieści, z założenia, dwugłosowej. 

Franek o Misi

Misia jest królową pierwszego wrażenia, a na przeszkodzie nie staje jej z pewnością imię.
Michalina w sposób naturalny skraca się do Misi, a kto przy zdrowych zmysłach, mógłby nie polubić Misi?
Mogę nie być do końca obiektywny, ale z drugim, trzecim i kolejnymi wrażeniami Misia radzi sobie moim zdaniem równie dobrze (jak nie lepiej). Jest typem osoby, życzliwej dla każdego, co, skoro już staram się być szczery, nie zawsze jest mi po drodze Bo jak dzwoni Pani od spotkania z garnkami i kucharzem, to nie można jej po prostu powiedzieć „nie, dziękuję”. Trzeba porozmawiać, żeby jej nie było przykro. Dla każdego zawsze zdąży upiec ciasteczka czy ugotować coś pysznego, niezależnie od wcześniejszych obowiązków czy planów. A ja staram się planować i nie lubię się spóźniać. Idąc dalej tropem szczerości, po części to właśnie mnie w Misi urzekło. 
Zanim zostaliśmy parą zwiedziła kawałek świata. Oprócz różnych miejsc europejskich, tarabaniła się indyjskimi pociągami i spływała brazylijskimi łódkami po Amazonce. Będąc studentką z umiarkowanym powodzeniem próbowała swoich sił jako wakacyjna emigrantka w Dublinie. Gdy się poznaliśmy była już dumną posiadaczką Wduplomu (sic!) Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, chwilowo pracującą jako kelnerka (poprawia mnie, że nie kelnerka tylko baristka). Robiła pyszną kawę, ale zabroniła mi zamawiać latte z syropem, bo to podobno niemęskie. Jakiś czas później jedna z jej koleżanek opowiedziała, jak kiedyś obsługiwała Johna Malkovicha, który do ciastka zamówił właśnie to. Latte z syropem wróciło do łask.


Pomysł na wspólny wyjazd mieliśmy w zasadzie od początku związku (2011) Powiedziałem Misi ponad trzy lata temu ile pieniędzy ma odłożyć i wyliczyła że w obecnym tempie to się szybko nie wydarzy. Wyszło, że trochę za długo, więc z dnia na dzień założyła własną firmę cateringową, odłożyła pieniądze, zatrudniła rodzinę i przyjaciół, kupiła dwa auta i w ogóle, jak na posiadaczkę wduplomu z zet-petów (słowa jej kochającego brata), okazała się zadziwiająco zaradna życiowo. Jakby tego było mało, właśnie kończy studia z Kulturoznawstwa Ameryki Łacińskiej na Uniwersytecie Warszawskim, bo coś przecież trzeba było robić oprócz pracy. siła marzeń spotkała się z siłą charakteru. Polubicie Ją, słowo daje.

Franek o Franku


Franek Przeradzki, rocznik 85. Ze sztukami pięknymi mam tyle wspólnego, co Misię. Jestem po matematyczno-fizycznym liceum i Socjologii na Uniwersytecie Warszawskim. W 2003 roku wyjechałem na trzy miesiące do Australii. Chodziłem do szkoły językowej, pracowałem w niemieckiej restauracji i na stadionie futbolu. Wynajmowałem mieszkanie z Brazylijczykami, a w klasie miałem głównie Japończyków, Koreańczyków i Chińczyków. Pierwszy raz na własnej skórze doświadczałem różnorodności kulturowej i do dziś, słowo daje, jest to dla mnie jedno z najciekawszych zjawisk na świecie. 
W Australii, w witrynie biura podróży zobaczyłem, że istnieje coś takiego jak bilet lotniczy dookoła świata... Wróciłem, zdałem na studia i zarabiałem pieniądze na swoją Wielką Podróż. Pracowałem ucząc jazdy na nartach w Zakopanem i Alpach, nurkowania na Bałtyku i Florydzie, matematyki i angielskiego w Warszawie, sprzedając ubrania w Irlandii i ogólnie chwytając się czegokolwiek i gdziekolwiek. 
Jesienią 2007 roku wyjechałem. 11 miesięcy w dookołaświecie mija zaskakująco szybko, ale do dziś uważam że to była jedna z najlepszych decyzji jakie w życiu podjąłem. Zaważyła na mojej późniejszej pracy, studiach i, ujmując sprawę najogólniej, życiu. Dalej uczę narciarstwa i nurkowania, o różnych sportach i miejscach jako dziennikarz piszę dla Gazety i Logo. Moja pani od matematyki kilka razy mówiła, że przez te narty skończę marnie. Do dziś nie opanowałem wielomianów, ale narciarstwo w dość pokręcony sposób zrobiło ze mnie osobę, która jestem. Zresztą, gdyby nie jeden konkretny wyjazd w Alpy nie byłoby w moim życiu Misi. Doświadczenia z podróży popchnęły mnie też w stronę doktoratu, chciałem napisać o współczesnych polskich podróżnikach i podróżowaniu Żeby nie było zbyt romantycznie, od dwóch lat jestem księgowym trzyosobowej malarni proszkowej, a doktorat czeka na lepsze czasy. 
W 2011 roku wróciłem na pięć miesięcy do Ameryki Południowej upewniając się, że podróż dookoła świata była ledwie początkiem wielkiej przygody. Do dziś odwiedziłem około 50 krajów na pięciu kontynentach. Robię zdjęcia, filmuję i piszę. Zapiski z poprzednich podróży można znaleźć na moim blogu, na którego oczywiście zapraszam: Franek i Pablo okrążają świat. Teraz, z Misą mieliśmy dobry powód, żeby zacząć coś nowego.

Franek o Pablu

Kim jest Pablo? To mały pluszowy miś, którego dostałem od mamy. Choć brzmi to jeszcze mniej męsko niż latte z syropem, podróżujemy razem już bardzo długo. Pablo ma wyjątkowy zestaw umiejętności. Jest bezkrytycznym pocieszycielem w chwilach trudnych, kieszonkowym kompanem w chwilach samotnych i specjalistą do spraw międzyludzkich w chwilach zapoznawczych. Tyle na razie, kiedyś o magii misia napiszę więcej. 


Franek o blogu

Z Misią często zaskakująco różnie postrzegamy te same miejsca i wydarzenia. Ja robię zdjęcia łańcuchom górskim, Misia mchowi porastającemu małą skałkę. Ja szukam bobrów na dnie Rospudy, ona rysuje kwiatki. Ja jem co się napatoczy, a Misia od rana nie może się doczekać, czego nowego dziś zasmakuje.

Nie umiem powiedzieć, czy pojedziemy w jakąś jedną wielką podróż, czy będziemy tu pisać o różnych bliższych i dalszych wycieczkach. Tytuł bloga można rozumieć na kilka sposobów i tego się będziemy trzymać. Pierwszy, dalszy wyjazd planujemy na jesień 2015. Wcześniej może przypomnimy coś, co już zrobiliśmy, razem lub osobno, napiszemy o pakowaniu itp. Zapraszam do wspólnego poznawania świata, oglądania zdjęć (tu i na naszym FB Wielka Wycieczka), filmów i, oczywiście czytania. 


2 komentarze:

  1. Doskonałe to będzie, gdziekolwiek nie pojedziecie; i cieszę się, że będę mógł o tym czytać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Brotherhood, always there i w ogole. Nie wiem co odpusac zeby nie bylo cukierkowo, ale na prawde bardzo mi milo!

    OdpowiedzUsuń