Jak widzicie i czytacie, przeżyłam to rodzenie przez operację i było nawet OK.
Wydawać by się mogło, że to szczęśliwy koniec historii. Tak to sobie w każdym
razie wyobrażałam będąc w ciąży. Mój strach i czarne myśli zatrzymały się i
utknęły w punkcie "rodzenie". Nie przewidziałam żadnych innych problemów. Z
perspektywy czasu polecam to podejście. O ile jest dla Was do zastosowania. Po
co wymyślać trudności, których nie ma i być może nie będzie? Okazało się, że ja
w sytuacji porodowej miałam dużo szczęścia! Ale nie starczyło go do końca
pobytu w szpitalu. Trafił mi się poważny problem, z którym nie wiedziałam jak sobie
poradzić. Nie mogłam nakarmić dziecka.
![]() |
kilka godzin po opisanych przeze mnie zdarzeniach humorek wrócił dzięki odwiedzinom Mamy i Franka |